Alkoholowa tradycja

Wzrastająca młodzież, jest tak przyzwyczajona do alkoholu, jak do jajecznicy na śniadanie. Zbliżający się piątek przyniesie to co zwykle… odwiedziny znajomych lub rodziny, a spoiwem łączącym jej członków będzie alkohol. To nie wyimaginowana, pesymistyczna historia, a rzeczywistość wielu rodzin.

Nie każdy weekend będzie jednak okazją do wypicia, bo co stoi na przeszkodzie, żeby dziabnąć piwko albo drinka do wieczornego filmu? Jesteśmy po pracy, czy szkole i się nam należy. Odprężenie. Relaks. Odcięcie od świata. Nazywaj to jak chcesz, ale świadomie lub nie wlewasz w siebie truciznę. Truciznę, z którą jesteśmy oswajani od dziecka, jako nieodzowny element nie tylko imprez, ale także zwykłej codzienności.

Trucizna?

Tak, trucizna. Etanol zawarty w alkoholu jest trucizną. Nieważne czy spożywasz taniego jabola, czy whiskey. Robert Rutkowski, specjalista ds. uzależnień zwraca uwagę, iż wystarczy 60mg czystego alkoholu aby doszło do mikroudaru mózgu. Dane z roku 2020 podają, że rocznie na świecie z powodu konsumpcji alkoholu umiera trzy miliony osób. Tematem na osobny artykuł jest ilość osób poszkodowanych przez pijących. Niech wymienię jedynie ogromną ilość osób w naszym kraju mierzącą się z syndromem dorosłego dziecka alkoholika, często nawet o tym nie wiedząc. Nieświadomi ludzie powielający błędy własnych rodziców, czy krewnych, pokutujących za alkoholowe dzieciństwo nie są ułamkową częścią społeczeństwa. Każdego dnia spotykamy się w sklepach, na ulicy. Oczywiście to nie zawsze skrajne, patologiczne przypadki, ale już bardzo często po prostu ludzie, którzy wyrośli z przekonaniem, że alkohol to normalność.

Kiedy to się zaczyna

Niczym wąż w raju do nastoletniego umysłu zakrada się myśl o wypróbowaniu alkoholu. Starsi znajomi, czy ktoś z rodziny ma tą wspaniałą inicjację już za sobą, więc kusi młodszych. Co do tego przyciąga? Element buntu, ciekawości świata, a może myśl, że „przecież wszyscy piją”? Z pewnością przyczyn jest wiele, jednak jak to jest możliwe, że znamienita część osiemnastolatków już dawno ma za sobą pierwszą konsumpcję alkoholu?

Akceptacja w towarzystwie wydaje się być kluczowym argumentem do wejścia w karuzelę picia. Szybko przeradza się to w nieumiejętność radzenia sobie wśród ludzi bez tej popularnej używki. Osoba niepijąca często uznawana jest za odszczepieńca, z którym nie warto się zadawać. Alkohol jest tak popularny i tak powszechnie akceptowany, że między piciem, a tradycją stawiany jest znak równości.

Tradycja

Alkohol na pępkowym, chrzcinach, urodzinach, imieninach, Pierwszej Komunii. Przecież to jest tradycja. Trzeba to opić. Trzeba wlać w siebie truciznę, aby być zaakceptowanym, żeby gadka się kleiła, bo przecież ludzie na trzeźwo nie potrafią rozmawiać. Należy wystawić dobry alkohol, żeby wujek, który przejechał 200km nie siedział z kwaśną miną, a co gorsza, żeby później źle o nas nie mówił w rodzinie! Spirala uzależnienia nakręca się sama, a największym beneficjentem jest państwo, które za pomocą łatwego dostępu do alkoholu z łatwością nas kontroluje. Trzeźwy umysł=zagrożenie.

Odszczepieńcy

Któż nie zna doniosłych tekstów, pt. „z nami się nie napijesz?” lub „a co ty? chory jesteś?”. Myślę, że zna je każdy. Pytanie jak wielu ma w sobie tyle odwagi, żeby odmówić i czuć się z tym dobrze. Jak wielu ma odwagę być nazywanym – najczęściej za plecami – odszczepieńcem, czy nienormalnym? Ilu ma siłę, żeby się z tego wyłamać i nie chodzić na imprezy, na których wyznacznikiem jest ilość wypitej wódy? Ile osób jest w stanie zrozumieć to błędne koło i uświadomić sobie pułapkę nietrzeźwości?

A ilu z nas jest po prostu dobrze w tym alkoholowym świecie i nie chce niczego zmieniać… pozornie dobrze.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *