Rzym w 3 dni. Dzień drugi i trzeci.

Poranne Caprese

Śniadanie – klasyk po włosku, czyli pomidory z mozzarellą i oliwą z oliwek wjeżdżają idealnie przed kolejnym w pełni zaplanowanym dniem. Nogi nieco ociężałe po intensywnym pierwszym dniu, ale cóż, taki urok Rzymu – trzeba się nachodzić :). Jako, że dopisuje mi fura szczęścia od samego początku wyjazdu to na dworzec kolejowy podwozi mnie uprzejmy Włoch. Próbuje nawiązać ze mną rozmowę w swoim ojczystym języku, lecz mogę mu co najwyżej podziękować oraz życzyć miłego dnia. Grazie, buona giornata i lecimy znów w stronę Placu św. Piotra.

Anioł Pański

Jako, że jest niedziela trzeba zobaczyć papieża. Kontrola jak na lotnisku zajmuje około 30 minut i ustawiam się pod obeliskiem czekając na pojawienie się w oknie Ojca Świętego. Aha, jedna ważna rzecz, wybierając się do Rzymu w listopadzie nie polecam ubierać krótkich spodenek i wychodzić bez parasola (tak, dokładnie w ten sposób się ubrałem).

Z modlitwy zrozumiałem Spiritus Sancti oraz końcowe Arrivederci. Niewiele, ale nie o to chodziło. Oczywiście dobrze jest zobaczyć urzędującego papieża Franciszka, ale to miejsce i ten urząd niezmiennie wciąż kojarzy się z 'naszym’ Janem Pawłem II.

Zamek Anioła i Sąd Najwyższy

Podążam ulicą Via della Conciliazione. Już za kilka minut przed oczami ukazuje się sporej wielkości budowla z górującym na jej szczycie anielskim posągiem. Kolejka do wejścia wydaje się nie mieć końca, więc lecimy dalej. 

Podążając wzdłuż Tybru docieramy do wielkiego gmachu włoskiego Sądu Najwyższego. W Rzymie nawet nowocześniejsze budynki prezentują się, jakby powstały tysiąclecia temu. 

Przekraczając rzekę udamy się prosto do głównego punktu dzisiejszej podróży, czyli Panteonu.

Piazza Navona

Po drodze zahaczam o kolejny słynny, włoski plac, który słynie z kilku fontann ustawionych w pobliżu siebie. Jedna z nich przedstawia starożytnego, mitologicznego boga – Neptuna (widoczny na zdjęciu powyżej). Najsłynniejszą fontanną tego placu, a także jedną z najsłynniejszych w całych Włoszech jest Fontanna Czterech Rzek (na zdjęciu poniżej). Wzniesiona w XVII wieku jest symbolem czterech wielkich rzek: Nilu, Dunaju, Rio de la plata i Gangesu.

Miejsce poświęcone wszystkim bogom

Tak określa się na podstawie nazwy Panteon. Kiedyś świątynia poświęcona bóstwom planetarnym, dziś katolicki kościół pw. Najświętszej Marii Panny od Męczenników.

Najlepiej zachowany przedstawiciel starożytności. Frontowa kolumnada w perfekcyjnym stanie zaprasza do środka. Wnętrze, które kiedyś służyło za planetarium po przejściu Rzymian na chrześcijaństwo zostało przerobione na kościół. Trochę łapie mnie zdziwienie, kiedy czuję jak coś kapie mi na głowę. Podnoszę wzrok i zauważam otwór w suficie. Mam tylko nadzieję, że podczas obfitych deszczy kopuła jest zamykana…

Większe wrażenie robi na mnie zewnętrzna część Panteonu. Będący w tak dobrym stanie pozwala puścić wodze wyobraźni i przenieść się do antycznego świata. Brakuje mi tylko jakiejś wizualizacji, na której można by zobaczyć, jak wyglądało życie codziennie ludzi związanych z tym miejscem w starożytności.

Piazza di Spagna

Plac hiszpański. Przed przylotem do Rzymu naczytałem się wiele na temat schodów hiszpańskich, jak i całego placu. Szczerze? Nic specjalnego. Nie wiem skąd te zachwyty. Owszem wszedłem na górę, zajrzałem do kościoła, ale szału nie było. Może problem leżał w tym, że od dwóch godzin nie mogłem znaleźć toalety, co nie pozwalało skupić się na czymkolwiek. No nic, dla mnie to miejsce raczej tylko do odhaczenia. Idziemy dalej.

Piazza del Popolo

Ostatni plac na dzisiejszej mapie. Docieramy tu krótką ulicą Via del Babuino. Sporych rozmiarów przestrzeń, obelisk w centralnym punkcie i dwie mniejsze fontanny u skraju charakteryzują to miejsce. Uwagę przykuwa coś jakby taras widokowy oraz sosny pinia u szczytu biegnących nieopodal schodów. Bez namysłu swe kroki kieruję właśnie tam.

Jeszcze 15 minut temu tłumy na hiszpańskich schodach, a teraz raptem kilka osób podziwia panoramę Rzymu z tarasu nad Piazza del Popolo. 

Znajduje się tu również zachęcający do spaceru park, więc oczywiście korzystam z okazji i doznaję przyjemnego zaskoczenia, gdy ulica którą podążam okazuje się być nazwana imieniem Adama Mickiewicza. 

Plan na dziś wykonany. Szybki kebab w przydrożnej budzie i ruszam w stronę kwatery.

Dzień trzeci

Ostatni dzień pobytu w Wiecznym Mieście poświęcam w całości na zwiedzanie Bazyliki św. Piotra oraz Watykanu. Mogłoby się wydawać, że to tylko jedno miejsce, ale szczerze mówiąc nawet cały dzień to mało… Bazylika jest po prostu niesamowita. Więcej na temat bazylik tutaj.

Niemierzalna pomoc

W tym miejscu chciałbym napisać o ludziach, których poznałem podczas mojego wyjazdu, szczególnie o Olku – polskim kapłanie pełniącym posługę w stolicy Włoch, jednocześnie moim dalekim krewnym. Nigdy wcześniej się nie widzieliśmy, lecz gdy tylko dowiedział się, że przylatuję do Rzymu skontaktował się ze mną, udzielił wskazówek, a kilka dni później oznajmił, iż mogę nie przejmować się kwestią noclegów.

Olek był dla mnie nieocenioną pomocą; świetne zakwaterowanie, pyszne śniadania, długie rozmowy na tematy głębsze i płytsze, no i oczywiście wspaniałe wsparcie jako przewodnik. Gdyby ktoś się zastanawiał, czy istnieje jeszcze coś takiego jak bezinteresowna pomoc to mam nadzieję, że udzieliłem odpowiedzi. DZIĘKI !!

Watykan

Tak więc na wycieczkę po Stolicy Apostolskiej oraz Bazylice św. Piotra zabiera mnie wspomniany wyżej dobrodziej wraz z jego przyjacielem, również księdzem – Polakiem. Zostałem zaprowadzony na teren Watykanu, gdzie normalnie turyści nie mają wstępu. Cicho, pusto, bezpiecznie. Przyzwyczajony od dwóch dni do tłumów czuję się nieco nieswojo. Udało mi się zobaczyć miejsce gdzie rezyduje papież. Podążyliśmy również drogą, którą przemierza Franciszek udając się na modlitwę Anioł Pański. Zobaczyłem też (od zewnątrz) pokoje, w których mieszkał Jan Paweł II (na zdjęciu poniżej, drugie piętro). 

Przed wejściem do Bazyliki natrafiam jeszcze na pomnik cesarza Konstantyna oraz wyrytą maksymę In hoc signo vinces – pod tym znakiem zwyciężysz. 

Symbol krzyża oraz wspomniane słowa miały się ukazać cesarzowi przed jego bitwą z Maksencjuszem. Do dalszej części zaprasza nas Szwajcar otwierając drzwi prowadzące już prosto do wnętrza Bazyliki. Jako, że bazyliki mamy opisane tutaj to na tym zakończymy relację :).

Uwaga kieszonkowcy !

Podsumowując już trzydniowy pobyt w Rzymie warto wspomnieć o mniej przyjemnych aspektach. Niestety plagą Wiecznego Miasta są złodzieje upatrujący nieostrożnych turystów. Na każdym kroku słyszę, aby uważać, dokumenty zostawić w bezpiecznym miejscu, a do miasta udawać się tylko z rzeczami, których strata nie zaboli. Na szczęście mnie osobiście nie spotkała żadna przykra sytuacja i wróciłem do Polski ze wszystkim, co ze sobą zabrałem. Dobrze być czujnym.

Warto?

Jedna rzecz o którą polecam zadbać przed podróżą to na pewno aktywność fizyczna. Ze względu na spore odległości do przejścia, osobom niewprawionym w pieszych wędrówkach może być nieco ciężej.

Każdemu, absolutnie każdemu polecam wycieczkę do Rzymu. To miejsce jest wręcz napełnione miejscami budzącymi zachwyt!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *